niedziela, 21 kwietnia 2013

Story wory

Im więcej informacji, wydarzeń i spostrzeżeń tym szybciej dochodzi do dewaluacji komentarzy i refleksji. Zanim ułoży się (i odłoży) dobrze przemyślana wypowiedź, temat staje się odległy, znika za horyzontem kolejnych spiętrzonych fal ważnych doniesień, emocjonujących przeżyć, czy codziennych przypadków. Jako odskocznię dla zmory codzienności preferuję seriale :-) i dziś o tych tasiemcowych filmidłach będzie...
Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie ranking ulubionych tasiemców sezonowych. Oczywiście, sympatie czy antypatie związane z śledzeniem przygód serialowych bohaterów zazwyczaj mają związek z realem, którego ślady bądź elementy przetworzenia odnajduję na swój użytek w oglądanych nocami filmidłach... Zatem spróbujmy:

1. Mad Men, czyli wystylizowana historia reklamy lat 60. na Manhattanie. Dość późno zaczęłam oglądać MM, bo akurat skończył się wówczas 5 sezon, co akurat wyszło na dobre, ponieważ mogłam przelecieć całą historię jednym ciągiem. To historia branżowa, gdzie tyle samo dbałości o szczegół przywiązuje się na poziomie scenariusza co i scenografii, a dokładnie stylu ubierania i mieszkania oraz pracowania bohaterów. Moim zdaniem - jedna z najlepszych czołówek, pod względem graficznej i muzycznej oprawy. Serial, w którym postaci mogą palić i pić bezkarnie, co pewnie dla samobiczujących się odbiorców amerykańskich ma niewątpliwe znaczenie. Rok temu racząc się pierwszymi sezonami, analizowałam nowinki marketingowe i inne, nad którymi pochylają się bohaterowie, wzdychając: mój Boże i oni już to mieli wtedy... :-)

2. Episodes (Odcinki), czyli rozrywki i dramaty pary scenarzystów z Londynu przerzuconych na odcinek "twórczej" pracy do Hollywood. Krótkie, zabawne i dobrze zagrane. Również film branżowy, i z przyjemnością oraz subiektywnym doświadczeniem identyfikuję się z niektórymi sytuacjami - zwłaszcza tymi, kiedy dochodzi do zderzenia między autorami, a producentem.

3. Breaking Bad, czyli historia chorego na raka nauczyciela chemii, który postanawia zostać producentem narkotyków. Długo broniłam się przed tym filmem, bo jakoś nie chciało mi się fokusować na takim ujęciu tematu. Ani rak, ani narkotyki nie jawiły mi się jako odpowiedni trip. Jednak serial okazał się być zaskakująco dobry. Można powiedzieć, że to taka historia o ukąszeniu złem (tak jak niegdyś niektórych twórców dopadało ukąszenie heglowskie:-). Przez kolejne sezony obserwujemy staczanie się moralne głównego bohatera, który z naukowca gapy zmienia się w perfidnego manipulatora. Przewrotnym motywem jest pojęcie dla dobra i ochrony rodziny. To trochę film o tym, jak to maniakalne zaklęcie zamienia się w gorzką parodię.

4. Downtown Abbey, czyli brytyjskie wspomnienie o arystokracji. Akcja zaczyna się w chwili zatonięcia Titanica, bohaterami są członkowie angielskiej (i amerykańskiej po kądzieli) rodziny zamieszkujący wypasioną posiadłość pod Londynem. Oczywiście mamy tu pokazany świat klasowy z całą gamą wzajemnego przenikania się. DA zapewne powala odbiorców nie tylko samą historią, ale też stylizacją języka, relacji etc. Piękna czołówka - prawdziwie dobrze skomponowany tort bezowy.

5. Suits, czyli bajkowa wersja przygód prawników korporacyjnych na Manhattanie. Ten film nie ma w sobie zbyt wiele realności, a jego struktura moralna niesie więcej wątpliwości niż przygody Dextera-mordercy :-), ale jest na tyle elektryzująca i napisana w szybkim tempie, że chcąc nie chcąc ogląda się dobrze. Po niechęci do serialów prawniczych, to pierwszy film od wielu lat opowiadający o tej branży, który oglądnęłam. Poza tym wielki product placement uniwersytetu Harvarda. Oczywiście, ma w sobie sporo z opery mydlanej, ale też i w tym leży jego urok. Żałuję, że scenarzyści znad Wisły konstruując swoje historie, nie są w stanie napisać choćby tak skrojonej fabuły, a za to oferują bohaterów i bohaterki tak mdłe, że nawet w wersji soap opera byłyby mało wiarygodne.

Oczywiście, w "międzyczasie" rzuciłam też okiem na Americans (lata 80. utajnieni agenci KGB w USA), House of Cards (ciekawe) i trzeci sezon Gry o tron, ale już w Wikingów ani w kilka innych rzeczy nie jestem w stanie się już wkręcić ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz