wtorek, 17 listopada 2015

Finałowe cięcie


Wieczorową porą zasiadłam do nasycenia się ostatnim z serii odcinkiem Downton Abbey - spodziewam się jeszcze bonusowego świątecznego epilogu (jak to miało miejsce w poprzednich sezonach) jednak niezależnie od tego - opowieść o perypetiach angielskich arystokratów z pierwszej połowy XX wieku dobiegła końca. Jak tu żyć? Otóż z pomocą przybyli autorzy scenariusza, poniekąd mordując finał, zamieniwszy narrację w schemat wydarzeń jak ulał pasujących do telenowel w stylu latino, które w latach 90. pleniły się po różnych kanałach telewizyjnych. Więc ze zrozumieniem pochylam się nad decyzją o "uśmierceniu" DA.
Z czym mieliśmy do czynienia w finale? - traktowanym w całości jako ostatni sezon. Były więc śluby, powroty, zgody, nagłe ułagodzenia charakterów i poglądów itp. Oczywiście, trzeba to było jakoś skończyć, lub wykończyć na tyle, aby w bonusie jeszcze posłodzić losy pozostałych bohaterów, którzy w odcinku 8. pozostali nieco w zawieszeniu czy też w sytuacji jeszcze nie do końca rozstrzygniętej. No i w tle wielka Anglia z pochwałą systemu edukacji oraz przemianą nierówności klasowych bez sięgania po narzędzia krwawej rewolucji. Ironizuję wbrew sobie, bo wszystkie poprzednie sezony śledziłam z przyjemnością, tak było i tym razem. Ale co jak co - wiernemu widzowi przysługuje wilcze prawo krytyki - z czego w tej sytuacji nader chętnie korzystam :-)

Tyle jeśli chodzi o stylowe perypetie ludzi dawnych.

Cóż zatem u ludzi aktualnych?
Ano spoglądamy za okno na jesień, która niebawem zamieni się w zimę (jakąkolwiek bądź).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz