środa, 30 marca 2011
Pollock w kuchni
Być może narażę się swym staromodnym uwielbieniem ekspresjonizmu mechanicznego, ale żaden współczesny malarz nie był tak blisko mego ciepłego serca, jak Jackson Pollock. Zanim przejdę do prostodusznej analizy estetyki JP, chciałabym od razu przyznać się, że z całą pewnością losy „Amerykańca” miały swój hermeneutyczny wpływ na część tej wyrażanej sympatii. Niepoprawnie też jestem niezmienna w gustach estetycznych, które u mnie zawsze graniczyły z tym co Roman Ingarden opisał w „przeżyciu estetycznym” - a co zostało (słusznie) zdyskredytowane przez współczesną analizę estetyczną, bo RI pisał w gruncie rzeczy o psychologii odbioru dzieła sztuki, nie tworząc żadnej nowej kategorii naukowego opisu. I lepiej nie zaglądajcie do tej książki.
Jackson Pollock miał swój zły wpływ na doprowadzenie sztuki nowoczesnej, sztuki abstrakcyjnej, na krawędź urwiska, gdzie czyha przypadek i irracjonalna blaga. Strach pomyśleć o tych wszystkich pisarskich aspiracjach, przełożenia techniki Pollocka na język literatury. Po latach dyskusji, dekadach uwielbienia, odnoszę wrażenie – zepchnięto Pollocka w niebyt. W sensie siły oddziaływania, zwłaszcza jeśli zgodzimy się, że dotyczy to szczególnie pola oddziaływania w którym głównym wyróżnikiem jest wstrząs i prowokacja. Szukając analogii, pozwolę sobie zacytować wnioski z ostatnio toczonej przedsennej dyskusji o nowym hicie Jana Tomasza Grossa, które brzmiały mniej więcej tak, że oto w zasadzie twórczość JTG jest konsekwencją prowokacji społecznej uprawianej przez twórców z kręgów bruLionu, a czasem (w niektórych momentach) Frondy lub innych grup społeczno-artystycznych.
Co ciekawe, gdy przyjrzeć się obecnie obrazom Pollocka, korzystając z pamięci doświadczenia ostatnich dekad sztuk wizualnych, to „Amerykaniec” sprawia szalenie dostojne i konserwatywne wrażenie. Ekspresyjna wizja nie jest rozedrganą tkanką, ale pełną konsekwencji próbą ulotnego uchwycenia szału natury. Gdy stanąć pośród wiosennego pola otoczonego lasem i nagle zacząć się obracać wokół własnej osi, to w tych ułamkach sekund zobaczy się wizje Pollocka.
Pollock jest chyba jednym z ostatnich malarzy, tak bardzo wyczulonych na totalność przyrody, na zmienność, nieustanny ruch świata, w które epicentrum nie znajduje się człowiek, a sam świat, jako taki.
Odwracając teraz nieco optykę tematu; a co gdyby spojrzeć na Jacksona Pollocka w punktu widzenia sztuki dekoracji wnętrz? Malarstwo Pollocka idealnie pasuje do klasycznych, oszczędnych form, to jasnych wnętrz i nieco konserwatywnego uwielbienia naturalnej kolorystyki.
Do takich wniosków doszłam mieszając w garnku i spoglądając przez okno na odradzający się wiosną ogród i drzewa, a następnie wyobraziłam sobie serię Pollocka na ścianie kuchni, jako konsekwencję i przedłużenie „tego” co dzieje się za oknem.
Poza tym – jest to sztuka, której kontemplowanie przypomina próbę analizy skomplikowanego labirynty, a co za tym idzie pomaga się uspokoić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak na Pollocka nie patrzyłem. Uwaga na świeżo: Być może Pollock dotarł do punktu, nazwijmy go, krytycznym. Po za ten punkt można było pójść w wzwyż lub osunąć się w dół.
OdpowiedzUsuńZ tą naturą u Pollocka to według mnie bardzo trafne.
Jeśli chodzi o "punkt krytyczny" - to naszła mnie myśl, że nie istniała jakakolwiek przesłanka determinująca potrzebę pójścia dalej niż Pollock. Był to błąd i przejaw stadnego myślenia. Dlatego JP jest poruszający, a jego "samozwańczy następcy" nie.
OdpowiedzUsuńCo do natury - ja ostatnio coraz częściej skłaniam się do pozycji, w której z szczytu piramidy zrzuca się ludzko-centryczną wizję świata. Ale to złożona kwestia i nie chciałabym w komentarzu sprowadzać jej do równie fałszywego wniosku: człowiek nie jest najważniejszy. Bo nie o to chodzi.
Z tym "punktem krytycznym", to nie o to mi chodziło. Powiem tak Pollock poprzez swoją sztukę otworzył nowe drzwi percepcji. Pójście dalej niż on wcale a wcale nie polegało na naśladowaniu jego sztuki. Może mogło nawet polegać na zanegowaniu jego techniki, formy. Ale zwyciężyło stadne myślenie i chęć skopiowania sukcesu. (Tutaj to może warto byłoby się zastanowić nad tym jak mechanizmy rynkowe przerabiają sztukę na towar.)Być może nawet pojawił się ktoś taki, kto poprowadził dalej sztukę (i nas) jak Pollock ale w tłumie pollocków go nie zauważyliśmy.
OdpowiedzUsuńCo do zrzucania ze szczytu piramidy ludzko centrycznej wizji świata, to zacytuję sir Winstona Churchilla: tak trzymać.
Zazdroszczę swobody pisania o malarstwie. Ja nie potrafię, chciałbym je opisać jego własnym językiem czyli obrazami a tego człeń niestety nie potrafi.
OdpowiedzUsuńAnyłej, Pollock Pollockiem a zarzucenie ludzko-centrycznej piramidy mocno mnie zainteresowało, czekam co się z tego urodzić.
Jeśli zaś idzie o JTG to trudno znaleźć jakiś związek przyczynowo-skutkowy między Brulionem (o Frondzie nie wspominając, Górnik prowokatorem haha) a Złotym Żniwiarzem. Zdecydowanie jednak dostrzegam pokrewieństwo dusz JTG i Tekielasa, ten sam rodzaj fiksacji na obranym temacie, ta sama bezinteresowność szaleńca.
Pozdrawiam,
Dante - OK, rozumiem już o co chodziło! Choć w sumie nie martw się, że być może Pollocków innych przegapiliśmy. Ten jeden udał się zasadnie, a sztuka już dawno bardziej kieruje się rynkowym i instytucjonalnym instynktem niż wolnością wynikającą z aktu tworzenia :-)
OdpowiedzUsuńStu@ -a dziękuję, ale nie będę Ci tu dowodzić, jak bardzo Twój blog był/jest doskonały :-)
Co do uwag - jak zauważyłeś chodziło mi o pewne (konkretne) teksty we Frondzie, a nie o wszystkie. Co do brulionu zaś - a i owszem publicyści wyrośli z tego bytu mają szczególne tendencje do fiksacji na jednym temacie, ale w sumie więcej z tego pożytku niż szkody - sumując.
JTG zaś - z którym miałam zawodową i środowiskową okazję poznać się - nie sprawił na mnie wrażenia bezinteresownego szaleńca, a raczej zdecydowanie sybaryty, lekko szarżującego prowokatora i lubiącego przyjmować pozę intelektualisty, którego ogrom strasznej wiedzy przytłacza. Pamiętam, że wtedy (a było to parę lat temu) bardzo mi się kojarzył z sposobem wyrażania emocji na sposób tabloidów, tylko używając do tej techniki innego języka.
O moi drodzy, a radio III obchodzi właśnie 49 lat i puszczają Temple od Love SOM - zaskakujące usłyszeć ten numer w radiu wspĻólczenym w Polsce :-)