W
stosie książeczek mądrzejszych i tych niefrasobliwych trafiły się
na mojej szafce dwie pozycje, po które sięgnęłam z ciekawością.
Pierwsza to wypasione tomiszcze Oksany
Zabużko Muzeum porzuconych
sekretów,
druga Spotkałam
kiedyś prawdziwego hipstera
Maryny Miklaszewskiej. Jako, że lubię sekrety i słowo hipster,
które tak ładnie się układa, brzmi oraz kojarzy się z "Hister",
to będzie słów kilka o tych właśnie 2 książkach.
Zabużko
ciężko mi się zaczynała. Monologi wewnętrzne czy zewnętrzne
bohaterów, napisane nawet wyborną prozą mają coś w sobie z
podglądactwa. A że podeszłam do książki bez "czytania
wcześniej o czym ona jest" to przez pierwsze sto stron
dryfowałam po emocjonalnych i formalnych sztuczkach autorki. Potem
było już tylko lepiej. To wielopoziomowa historia o bolączkach i
namiętnościach trawiących ludzika zamieszkałego w krajach
postkomunistycznych. Jest taka specyficzna perspektywa spowodowana
oburzeniem na rzeczywistość, goryczą kierunku przemian
gospodarczych i politycznych, i smutkiem z powodu mijającej
młodości, na którą trafia się w literaturze naszego regionu. Ale
clou
tej powieści łączy się z rozrachunkiem z OUN (choć właśnie
słowo rozrachunek nie jest dobre, bo w książce bohaterowie
przystępujący do OUN są postaciami pozytywnymi, romantycznymi,
właściwie takimi hipsterami geopolityki). Pojęcie dobry
banderowiec
w Polsce bywa oksymoronem, tym bardziej lektura Zabużko wydaje się
interesująca. Jest więc historia, media, polityka, awans społeczny
i kulturowy (sukces przyjaciółki głównej bohaterki, która jest
uznaną w Europie zamożną malarką), jest to szarpanie z pełznącą
mafią interesów ciemnych, marionetkowa demokracja i
wszech-manipulacja, której doświadczamy każdego dnia. Osią
projektu jest miłość - zarówno ta z przeszłości, jak i
rozgrywająca się w teraźniejszości, dramatyczne pomyłki związane
ze źle zidentyfikowaną miłością (źle ulokowaną), świat duchów
i metafizycznych zagadek. Warte przeczytania, być może też z
powodu pytania, które usłyszałam podczas lektury: "a o
pogromach coś tam wspomina?", no nie wspomina.
Miklaszewska
dla odmiany zaproponowała książkę z kluczem. Kluczem, który ma
otworzyć drzwi i połączyć podzieloną komnatę tajemnic
związanych z zamachem na Jana Pawła II, śmiercią księdza
Popiełuszki i katastrofy w Smoleńsku. A elementem (z dziedziny
mody) łączącym całość stylową klamrą jest marynarka od
Armaniego, którą główna bohaterka nabywa w jednym z warszawskich
lumpeksów. Nie chce mi się używać słowa second
hand
czy vinatge
shop,
bo nie widzę takiej potrzeby dla odzieżowej politycznej
poprawności. W marynarce, bohaterka odnajduje zaszyty medalik, idąc
drogą medalika, odnajduje - alternatywną do mainstreamowej
- rzeczywistość, ciekawszą i intensywniejszą od tej spod znaku
latte, fotek na Facebooku etc... Dobrze. Jeśli ta wizja przetrwa, to
rzeczywiście z tego powodu, że o "drugiej stronie" nie
tylko nie ma "co" układać, ale i chyba nie ma "kto"
układać historii. Ale nie mogę napisać, że to jest książka
dobra i świeża. Bo nie jest. Im dalej w las, tym bardziej kojarzyła
mi się z wersją dla większych dzieci, Wakacji
z duchami, Szatana z 7 klasy
czy nieco dalej z przygodami Pana
samochodzika -
tylko z innym backgroundem i tłem politycznym. Na pewno nie z
Montażem
Volkova. Zresztą po Montażu
każda tego typu książka ryzykuje wtórność. Po tych o przygodach
z duchami i samochodzikami również. Niestety.
...Most
of the fighting shall be close by the Hister.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz