środa, 17 lipca 2013

O kiczu i o podróży...



Bardzo często inspiracją do wyjazdu są przeczytane lektury. Ba, myślę że obraz, określona optyka estetyczna wpływają na nasz odbiór konkretnych miejsc. Stąd być może, pewne upodobania estetyczne sprawiają, że ten sam obiekt nie tylko odbieramy, ale też dosłownie widzimy inaczej. I tak np. T. Kulka w swojej książce Sztuka a kicz pisze o tym, jak wbicie się do naszej świadomości impresjonistycznych wizji wpłynęło na nasz dalszy odbiór estetyki świata. Tak też dzieje się z literaturą, ryt czy pewien model uczyniony w naszym umyśle sprawia, że dany kraj, miejscowość, wyspa czy obiekt to rzecz istniejąca w ścisłym związku z jej emocjonalnym obrazem wywołanym przez... no właśnie przez co? Przez doświadczenie przeżycia estetycznego chciałoby się powiedzieć ;-)



Kulka twierdzi, z chirurgicznym chłodem, że po pierwsze da się opisać zasady tworzenia kiczu, a po drugie da się wartość dzieła sztuki wyliczyć za pomocą równania matematycznego. Dla entuzjastów takich zadań polecam lekturę książki Kulki, która jest nie tylko napisana piekielnie fantastycznym językiem i zagospodarowana w dobrym stylu, ale też jest to rzecz mądra i ciekawa. Ba, pożyteczna :-)
I tak, czeski profesor uważa, że kiczem łatwiej stać się obrazom/wizjom realistycznym, rozpoznawalnym natychmiast, bezwarunkowo, musi też kicz jednoznacznie, silnie i bez żadnych wątpliwości wywoływać silne emocje, wzruszenia... ba, kicz to estetyka negatywna, zła, ale upodobań do kiczu nie można przekładać na całe życie. Czyli błędem jest założenie, że jeśli ktoś rozpływa się na widok jeleni na rykowisku, to jest to dowodem na to, że całe jego życie i postawa na innych poziomach podlega też kiczyzacji. A więc możemy mieć też do czynienia z pozornie wyrafinowanymi postawami, które nie tylko nie uciekają od kiczu, a wręcz nim nasiąkają. Jak przewrotnie twierdzi kulka, język i działania współczesnej polityki są najbliżej "ideału" kiczu w przekazie publicznym. Kulka postuluje, mówi o tym, jak ważna jest edukacja estetyczna, jak każdy z nas w dzieciństwie rozpoczyna drogę od uwagi dla kiczu, i jak bardzo to wszystko ulega zmianie i przemianie z biegiem kolejnych dekad. Ba, jednak część z nas nie doświadcza tej przemiany i pozostaje w przekolorowanym zamczysku kiczu na zawsze, gdzie szary kotek w wiklinowym koszyczku, żeglujący na tle różowych krajobrazów ląduje wreszcie na ścianie salonu :-) - kotek wziął się akurat stąd, że kiedy szłam do I klasy szkoły podstawowej chiński piórnik z takim oto obrazkiem znalazł się moim tornistrze i był dla mnie szczytowym doświadczeniem piękna...

Czy zatem doświadczenie turysty też kwalifikuje się do zachwytów nad kiczem? Kiedy np. wartościowe obiekty, historie czekają w ukryciu na kogoś z inną optyką? Hm, różnie to bywa i do końca nie rozstrzygnę tego, czy obowiązkowy spacer po Luwrze i zachwyt nad portretem Mony Lisy jest hołdem dla geniuszu i tradycji malarstwa, czy też wymuszonym entuzjazmem z pogranicza kiczowatego must have miejsca... W taki oto labirynt refleksji nad podróżowaniem i doświadczaniem miejsc prowadzi książka Karla-Markusa Gaußa W gąszczu metropoliiGauß nie jest gwoli jasności rewolucjonistą w sztuce budowania opowieści o podróżach. Powiedziałabym, że jest w stylu Austriaka pewnego rodzaju konserwatyzm i dostojeństwo :-). Autor W gąszczu... śledzi pobocza lub ukryte ścieżki europejskich metropolii i prowincji. Sugeruje inną perspektywę, prezentuje postaci tajemnicze, czasem przez lata całe zapomniane lub po prostu "nieaktualne". To bardzo ciekawa lektura, idealna dla poszukiwaczy pomysłu pod podróż. 

Ps. a na zdjęciu pałac książąt Lichtenstein w Lednicach, gdzie niebawem już będę bawić :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz