środa, 8 października 2014

Wrzosowo i październikowo


Nie pierwszy raz napomknę: lubię październik. Kolor, światło etc. Jesienny miks okraszony przy odrobinie szczęścia przyjazną temperaturą potrafi czarować. Czerwone wino nigdy tak dobrze nie smakuje jak w październiku, melancholijna ciężka lub elektroniczna muzyka nigdy tak dobrze nie trafia do uszu jak w październiku, plotki ze znajomymi nigdy nie są tak pikantne jak w październiku, moda w swej miękkości i kontrastowym łączeniu faktur materiałów nigdy nie sprawia tyle frajdy jak w październiku. Do pewnych książek i autorów nigdy nie należy wracać jak tylko w październiku. Więc przejdźmy do sedna  - będzie o Charlesie Bukowskim. 
Noir Sur Blanc wydało właśnie polską reedycję zbioru "Najpiękniejsza dziewczyna w mieście". (Poprzednie wydanie zdaje się było z 1996 r.). Cóż, ostatni raz trzymałam w ręce książkę Bukowskiego właśnie w gdzieś na początku II połowy lat 90. Przyznam, setnie się przy tej prozie wówczas bawiłam. Potem odeszła. Jak wiele innych przed i po.

Ponowna, jesienna, wędrówka przypomniała mi za co lubiłam/lubię? Bukowskiego. Nie, nie za opisy chlania i spółkowania, czy za opis behawioralnej prozy życia okraszonej barową szczerością. To drobiazg przy umiejętności tworzenia konstrukcji opowiadania. Nie wiem jak mu to wychodziło, ale to jak Bukowski układa strukturę, wprowadza bohaterów, żongluje dialogami, a przede wszystkim - w jakiś kompletnie niewymuszony sposób - potrafi obrazować (tak zwane opisy) czyni go pisarzem świetnym. Jest w tym jeszcze jedna sztuczka - każdy epizod zamknięty w opowiadaniu czy w powieści można szybko i celnie opowiedzieć. Oczywiście, to podczas tego opowiadania (post-narracji?;-) wychodzi cała różnica między pisarstwem jako warsztatem i sztuką, a składnikami które posłużyły za materiał roboczy. Wystarczy spróbować streścić takie choćby "Ruchadło" (tytuł jednego z opowiadań), żeby już na początku poczuć się idiotycznie, ba - żeby pomyśleć w zgrozie, że to wszak pomysł  na miarę zakładki sex-stories z kiepskiego portalu porno. 

Cóż, trudno powiedzieć, że Bukowski zawsze wraca w dobrym momencie. Nie wiem. Obyłam się bez tej literatury sporo lat, ale... w jakiś sposób pewną manierą wyrażania opinii (i nie mówię tu o kwestiach od dupy strony) chyba zostałam jakoś tam skażona :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz