"Kolor z przestworzy" (The Colour Out of Space) H. P Lovecrafta czytałam pierwszy raz pewnego deszczowego lata. Korzystałam wówczas z letniej "sypialni" w domu moich dziadków, czyli z oszklonej werandy. Weranda była wąska, a nad drewnianą zabudową wzniesiono kratki, w których umieszczono masę kwadratowych szybek. Na noc przysłaniałam to "panoramiczne" okno firaną z gęstej gazy. Wokół werandy rozciągał się ogród. Konary rozłożystych jabłoni poruszane podmuchem wiatru szeleściły, a czasem z impetem uderzały w szyby, które wówczas wpadały w specyficzne wibracje. Leżąc w łóżku mogłam obserwować grę cieni, czasem przybierających fantastyczne, a czasem dość upiorne kształty. "Kolor z przestworzy" był pierwszym tekstem literackim, po przeczytaniu którego postanowiłam spać przy włączonej lampie. Przez to krótkie opowiadanie odechciało się mi (na kilka nocy) obserwować jabłonkowy spektakl z cieniami.
niedziela, 19 października 2014
#2 Październikowe dyrdymały czyli trochę o uroku noir
"Kolor z przestworzy" (The Colour Out of Space) H. P Lovecrafta czytałam pierwszy raz pewnego deszczowego lata. Korzystałam wówczas z letniej "sypialni" w domu moich dziadków, czyli z oszklonej werandy. Weranda była wąska, a nad drewnianą zabudową wzniesiono kratki, w których umieszczono masę kwadratowych szybek. Na noc przysłaniałam to "panoramiczne" okno firaną z gęstej gazy. Wokół werandy rozciągał się ogród. Konary rozłożystych jabłoni poruszane podmuchem wiatru szeleściły, a czasem z impetem uderzały w szyby, które wówczas wpadały w specyficzne wibracje. Leżąc w łóżku mogłam obserwować grę cieni, czasem przybierających fantastyczne, a czasem dość upiorne kształty. "Kolor z przestworzy" był pierwszym tekstem literackim, po przeczytaniu którego postanowiłam spać przy włączonej lampie. Przez to krótkie opowiadanie odechciało się mi (na kilka nocy) obserwować jabłonkowy spektakl z cieniami.
środa, 15 października 2014
Październikowe dyrdymały - o tym jak to jest z kobietami fatalnymi
O czym marzą farbowane brunetki? |
"Dama tyfusowa", bardzo lubiłam to opowiadanie Hansa Heinza Ewersa. Niemiec zaproponował zupełnie inne rozdanie dla portretu kobiety fatalnej. Tym razem był to zgrabny szkic stanowiący niejako forpocztę wyimaginowanego konstruktu kobiety współczesnej. De facto bohaterka opowiadania, gdyby ją przenieść do naszych czasów, mogłaby co najwyżej uchodzić za trzeźwo myślącą laskę, która najzwyczajniej w świecie idzie przez życie krokiem zdecydowanie pewniejszym niż krążący wokół niej gogusie. I tu wypadałoby zadać pytanie: o czym marzą ci wspomniani gogusie?
poniedziałek, 13 października 2014
"Twój tekst był zły... po prostu"
"Dlaczego nie zamieściłeś mojego tekstu?" - pyta się jeden z autorów wydawcę. "Ponieważ twój tekst był zły". "Ale dlaczego?" - drąży autor. "Po prostu był zły" - brzmi wyjaśnienie. Ta zmutowana scenka z opowiadania Bukowskiego dobrze ilustruje sedno dyskusji na temat złej literatury. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spora część autorów wie/czuje kiedy ich teksty są złe - brak im emocji, pomysłu, naturalności, tempa, rytmu, warsztatu... Czy jest to jakaś pociecha? Być może tak zważywszy na gros sytuacji, kiedy to autorzy nie przeczuwają nawet (nie zakładają), że ich tekst może być zły...
środa, 8 października 2014
Wrzosowo i październikowo
Nie pierwszy raz napomknę: lubię październik. Kolor, światło etc. Jesienny miks okraszony przy odrobinie szczęścia przyjazną temperaturą potrafi czarować. Czerwone wino nigdy tak dobrze nie smakuje jak w październiku, melancholijna ciężka lub elektroniczna muzyka nigdy tak dobrze nie trafia do uszu jak w październiku, plotki ze znajomymi nigdy nie są tak pikantne jak w październiku, moda w swej miękkości i kontrastowym łączeniu faktur materiałów nigdy nie sprawia tyle frajdy jak w październiku. Do pewnych książek i autorów nigdy nie należy wracać jak tylko w październiku. Więc przejdźmy do sedna - będzie o Charlesie Bukowskim.
Subskrybuj:
Posty (Atom)